Operacja POGÓRZE IZERSKIE zakończona
Ja powracałem ze zlotu z Krakusami, a nasz powrót nie obył się bez postoju w kilku miejscach. Najpierw zajechaliśmy na potężną Zaporę Złotnicką, dzięki której istnieje jezioro, nad którym położony był nasz ośrodek. Zachęceni sukcesem zdecydowaliśmy wjechać faktycznie w Góry Izerskie, co zakończyło się wykorzystaniem kolejki gondolowej SKI&SUN i za worek pieniędzy wjechaniem pod szczyt Stogu Izerskiego (1108 m n.p.m.) i skonsumowaniem wcale zacnych flaków w tamtejszym schronisku. Następnie przez Rozdroże Izerskie ruszyliśmy na Szklarską Porębę. Było zimno, ale nie padało. Miast jechać w kierunku Bolkowa, w Jeleniej Górze skręciliśmy na DW367 i przez Przełęcz Kowarską udaliśmy się przez Kamienną Górę na Wałbrzych. Już w Boguszowie-Gorcach zatrzymaliśmy się przy nieczynnym szybie Witold, na który wdrapaliśmy się i zwiedziliśmy niewielkie muzeum górnictwa. Dalej nasz szlak przez Wałbrzych przebiegał szlakiem pamiątek po tamtejszym górnictwie. Przejeżdżając obok szybu Jan zajechaliśmy do opustoszałej o tej porze Starej Kopalni, gdzie zaglądaliśmy w każdy zakamarek. Potem ruszyliśmy na Kłodzko, mijając górnicze szyby Chrobry Wschód-Zachód i betonową wieżę szybu Staszic, koło której znów płonęło składowisko odpadów... Zatrzymaliśmy się dopiero w Nowej Rudzie, na tamtejszym Orlenie, gdzie niegdyś łatałem przy walnej pomocy miejscowych przebitą w Górach Sowich gumę, a pożegnała nas wieża szybu Nowy-1 w Nowej Rudzie-Słupcu. Przejechaliśmy się kłodzką obwodnicą i DK46 udaliśmy się w kierunku Nysy. Za linią Sudeckiego Uskoku Brzeżnego zauważyłem pierwsze krople deszczu, a żegnaliśmy się w jego strumieniach pod Zamkiem Książęcym w Niemodlinie. Chwilę później chłopaki udali się na węzeł Prądy, czyli obecny Opole-Zachód autostrady A4, a ja DW435 - do domu. Od środy, kiedy to jechałem na miejsce celem dokonania ostatnich przygotowań, na liczniku przybył kolejny 1000 km ze sporym okładem
Tak zakończył się dla mnie okres przygotowań i sam zlot, z którego, co nieśmiało wnioskuję z zasłyszanych na miejscu wypowiedzi - okazał się sporym sukcesem. Nie chciałbym być sędzią we własnej sprawie, ale zwłaszcza jedna z nich sprawiła mi ogromną przyjemność. Oto jeden z uczestników stwierdził, że tym razem poprzeczka powędrowała bardzo wysoko
Za tą i za wiele innych niezwykle krzepiących wypowiedzi - serdecznie dziękuję, tak jak i za aplauz, jaki zgotowaliście mi na sobotniej biesiadzie. Dziękuję wszystkim za przybycie, dziękuję Rafałowi, który na mało chyba znanym sobie terenie zdecydował się poprowadzić większą część grupy podczas naszych zabaw terenowych. Było z tym niemało zamieszania, ale był to nowy element, nieśmiało testowany w Górach Bystrzyckich na kilkukilometrowych odcinkach - tu łączna długość odcinków "OFF" przekraczała kilometrów 30, a Rafał ciągnął w tym czasie za sobą asfaltową grupę. Ostatecznie jednak się odnaleźliśmy, ja troszkę ściąłem po drodze trasę, tak że na miejsca postojowe zawsze docieraliśmy o czasie. Już wymyśliłem prosty sposób, aby podobnego zamieszania uniknąć w ewentualnej przyszłości
Chciałbym zatem jeszcze raz podziękować wszystkim i wyrazić słowa uznania za wytrwałość całej grupie i pozdrowić kolegów, którzy dosiadając motocykli mogących sprawić niejeden kłopot przy pokonywaniu terenowych odcinków - z powodzeniem je przejechali. Można powiedzieć, że Pogórze Izerskie mamy w znacznym stopniu liźnięte. Znacie teraz urozmaiconą rzeźbę terenu takiej krainy geograficznej - niezliczone zjazdy, podjazdy i zakręty, głębokie doliny rzek, zaporowe jeziora, ledwie co utwardzone drogi wijące się kilometrami i znane tylko wybranym podróżnikom. Wiekowe zamki, zabudowania i obiekty przemysłowe, otwarci i bezpośredni ludzie, których spotykaliśmy po drodze...
I właśnie tym ludziom poświęcę kolejny akapit - chciałby podziękować Pani JN (RODO) z ośrodka
Złoty Potok Resort, która postarała się o dobrą cenę i warunki pobytu dla nas, pyszne jedzonko, ognisko i DJ'a, który nie miał za wiele roboty, ale sączył z głośników fajną muzykę i sypał dowcipami
Dziękuję Pani AŚ (jak wyżej) z recepcji
Zamku Czocha, która wystarała się u Kustosza zamku o wjazd na dziedziniec dla nas i zorganizowała nasze zwiedzanie. Dziękuję
Gościńcowi Perła Zachodu za przepyszny obiad (okraszony niezapowiedzianym sznapsikiem) skonsumowany w niezwykłej scenerii. Dziękuję Przewodnikowi Sudeckiemu, Panu
Gracjanowi Kielijańskiemu, który tak wspaniale przywitał nas na
Zamku Lenno we Wleniu, również umożliwiając śmiałkom zdobycie będącej rezerwatem zamkowej góry na motocyklach. I dziękuję
Browarowi we Lwówku za zapoznanie nas z produkcją piwa, a także zakulisową grą tej produkcji towarzyszącą - myślę, że nikt z obecnych po takiej wycieczce nie napije się już byle czego ::kufelki2::
Myślę, że zlot był krańcowo odległy od "wesela bez panny młodej", jak to zwykł określać nasz Prezes, a był to prawdziwy zlot MOTOCYKLOWY i to o tempie zwiększającym się w miarę upływu wycieczki, be żadnego respektu dla jakiś tam numerów PESEL, które tu nie były przeszkodą w niczym. Jeszcze raz dziękuję za przybycie i udział, obym znów zobaczył te banany na twarzach i - do zobaczenia w trasie