I po zlocie...

Moderatorzy: bogdanbc, descomp

skawiator
Posty: 166
Rejestracja: śr 15 sty, 2014 16:51

Nieprzeczytany post autor: skawiator »

jak znajdziesz "złoty pociąg" to daj cynka, pomożemy Ci w "obserwacjach" ::zorro::
i czekamy na info o afryce :)
Awatar użytkownika
Artur i Ewa
Posty: 413
Rejestracja: pn 12 mar, 2007 21:07

Nieprzeczytany post autor: Artur i Ewa »

A tak w ogóle to obiecywałeś zrobić zlot nr. 2 - i obejrzeć resztę ciekawostek
Lata lecą a zlotu jak nie było tak nie ma :evil:
Pomyśl bo bardzo lubię tamte rejony
arturo-bb
Awatar użytkownika
bogdanbc
Administrator
Posty: 2436
Rejestracja: pn 04 wrz, 2006 08:03

Nieprzeczytany post autor: bogdanbc »

To może zrobimy złoty pociąg z Varaderek ?
Bogdan "bc" z Sopot,
od 21.04.2007 "drużynowy" (w zastępstwie Wiesia)
Awatar użytkownika
Pawel Krasowski
Klubowicz VCP
Posty: 414
Rejestracja: pn 26 sie, 2013 11:17

Nieprzeczytany post autor: Pawel Krasowski »

bogdanbc pisze:To może zrobimy złoty pociąg z Varaderek ?
Wtedy złote wiadro Stoldara na I miejscu, znaczy za lokomotywę w szyku :-)
Awatar użytkownika
godi
Posty: 422
Rejestracja: śr 17 wrz, 2008 17:56

Nieprzeczytany post autor: godi »

MarekP pisze:Pamiętacie zlot w Górach Sowich :?:
Oczywiście, że pamiętamy i tak jak pisze Arturo, nie możemy doczekać się kolejnego w tym jakże urokliwym zakątku naszego kraju.
Pozdrawiam

Paweł

"Logika zaprowadzi Cię z punku A do punktu B, natomiast wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie". - A.Einstein
Awatar użytkownika
kocur_q
Klubowicz VCP
Posty: 832
Rejestracja: pn 02 lip, 2007 14:36

Nieprzeczytany post autor: kocur_q »

godi pisze:
MarekP pisze:Pamiętacie zlot w Górach Sowich :?:
Oczywiście, że pamiętamy i tak jak pisze Arturo, nie możemy doczekać się kolejnego w tym jakże urokliwym zakątku naszego kraju.
...oczywiście po zakupie nowej AT przez MarkaP i wersji z traską OFF :mrgreen:
Awatar użytkownika
DarekN
Posty: 1976
Rejestracja: wt 02 sty, 2007 20:23

Nieprzeczytany post autor: DarekN »

Marek.kupuj Afri.Czas na powrót 😁
Pozdrowienia

Darek
-------------------------
Awatar użytkownika
MarekP
Posty: 1524
Rejestracja: śr 12 mar, 2008 10:04

Nieprzeczytany post autor: MarekP »

No tak, rzeczywiście, miałem taki zamiar, żeby Górami Sowimi zapoczątkować cykl zlotów sudeckich, które co roku w innym rejonie bym organizował. Ale cóż - jeszcze przed tamtym spotkaniem zły los pozbawił mnie motocykla i paru innych rzeczy... A motocykl jest jednak niezbędny do organizacji takiej imprezy - pamiętacie, że samochodem mogłem się poruszać tylko najlepiej utrzymanymi drogami nieutwardzonymi. Żal...

Afrika - owszem, motocykl mi się podoba, w tej sprawie odwiedziłem zaprzyjaźnionego dealera w Świdnicy, na razie chłopaki wiedzą mniej więcej tyle, ile można wyczytać w internecie - być może jednak motocykl pojawi się z końcem tego roku. A ja - kto wie - może przyszły rok? Jeśli sprawy ruszą z miejsca? Trzeba by się uprzednio przejechać. Do tego typu motocykla pewnie założyłbym jakąś perfidną kostkę typu TKC80, Scorpion Rally albo zgoła Michelin Desert i naparzał po terenie :-D Szczerze powiem, że podczas zlotu w Sowich przez to, że nie miałem motocykla, ominęło Was parę "odcinków specjalnych". Wyglądających groźnie, ale tak naprawdę dość łatwych z dominacją kamienia w nawierzchni. Ale jeszcze przyjdzie taka wiosna :!:

A wracając do "złotego pociągu", jest to historia, która słyszę od lat. Raz jest to góra Sobiesz w Piechowicach koło Jeleniej Góry, kiedy indziej okolice 61-go, to znów 65-go kilometra trasy Wrocław - Jelenia Góra, pomiędzy Świebodzicami a Szczawienkiem. Dla mnie bardziej prawdopodobny jest ten 61-szy, bo 65-ty lansowany w mediach to chyba zasłona dymna - dość płaski teren z wyrąbanym wąwozem pod obecną ulicą Uczniowską (mieliśmy nią jechać na zlocie, jak jeszcze nie było asfaltu), prawie stacja Szczawienko, gęsta zabudowa, sąsiedztwo Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, miejsce, o którym wiadomo, że odchodziła tu bocznica do Książa dla zaopatrywania go w materiały na potrzeby projektu "Riese". W każdym razie pracownicy na WSSE powiadają, że odkąd wybuchła ta sensacja, po okolicach kręcą się ludzie z łopatami i wykrywaczami, czesząc tereny, gdzie jeszcze niedawno prowadzone głębokie prace ziemne, związane z budową Strefy, pozwalały swobodnie spenetrować, wywieźć i zamaskować miejsca ewentualnych znalezisk bez informowania opinii publicznej. Co ciekawe, gdy podjechałem od Lubiechowa na przejazd w okolice 61,8 km, widać było, że to tam pilnują, bo na obok torów stał samochód SOK. Znalazcy zaś twierdzą, że pociąg nie stoi w tunelu, lecz jest zasypany - w takim razie w grę mógłby wchodzić wskazywany przez niektórych eksploratorów Bukowy Jar kawałek za Szczawienkiem...

W każdym razie wskazywane w mediach miejsce ukrycia domniemanego znaleziska może być bluffem, mającym na celu np. odwrócenie uwagi od miejsca / miejsc, gdzie rzeczywiście jest obecnie kopane, a wplecenie w sprawę wieloletnich prac pana Tadeusza Słowikowskiego, emerytowanego górnika z Wałbrzycha, którego miałem niegdyś osobiście okazję wysłuchać, wydaje się logicznym z punktu widzenia spiskowej teorii dziejów ;-) Mocno lansuje się też pan Krzysztof Szpakowski, dzierżawca Włodarza i pozostałości fabryki Dynamit Nobel A.G. / kopalni Wacław, dzięki któremu niegdyś mieliśmy możliwość wjechać motocyklami pod same sztolnie kompleksu Wolfsberg, kiedy jeszcze nie było to powszechną praktyką. Niech mu idzie na zdrowie, choć trochę chłop tam ściemnia w tej telewizji ;-)

Ale mniejsza z tym, szum związany ze "złotym pociągiem" skłonił mnie do kolejnego już powrotu w te tereny. Za czasów motocyklowych czesałem rejon Sudetów nieraz i co tydzień, teraz nieco rzadziej, ale wciąż trzymam rękę na pulsie. Postanowiłem zatem trochę pomyszkować po miejscach nie tych, które zwiedzałem wiele razy, ale tam, gdzie miałem okazję zaglądać nieco rzadziej. Zadanie było ułatwione, bowiem na skutek dysponowania samochodem jako środkiem lokomocji i tak wiele miejsc mogłem pokonać wyłącznie z przysłowiowego buta.

Jeśli zatem mogę jakoś wynagrodzić ciągły brak aktywności w sferze zlotowej, pozwolę sobie zamieścić w formie zajawki fotoreportażyk z zeszło czwartkowego wyjazdu mogący być w przyszłości propozycją zlotowej trasy pod kryptonimem "Sudety Wałbrzyskie". Aby zaś nie mówiono, że tylko technika i sport. Zatem - mam nadzieję - miłego oglądania :;kompik::

Jak się rzekło, odwiedziwszy starych kolegów w Świdnicy, drogą krajową 35 udałem się w kierunku Wałbrzycha, minąwszy zjazd na Świebodzice skierowałem pojazd do Lubiechowa, by skontrolować stan zabezpieczenia terenu. Jak wspomniałem powyżej, stan ten okazał się niestety dobry, toteż ruszyłem pod zamek Książ. Już na rogatkach czekała mnie niespodzianka, bo okazało się, że parking pod budynkiem bramnym jest pełny i parkować trzeba na terenach wybiegowych Księżańskiej Stadniny Ogierów :-D Tutaj zauważyłem, że od strony przedsudeckich równin nadciągają chmury, raz po raz słychać również pomruk burzy:

Obrazek

Enduro jednak nie penia, toteż byłem na tą ewentualność przygotowany obuwniczo i przeciwdeszczówkowo. Zarzuciłem zatem plecak i zamiast grzecznie jak inni spragnieni złota turyści udać się na zamkowy dziedziniec:

Obrazek,

zapłacić i zwiedzać jak cywilizowany człowiek, pośpiesznie znaną sobie ścieżką udałem się poza zewnętrzne zamkowe mury:

Obrazek

w kierunku poniemieckich sztolni drugo wojennego projektu Riese - Olbrzym. Ponieważ zaglądałem tu już kilkukrotnie, bardziej interesowały mnie ewentualne zmiany w związku z ostatnimi sensacjami. Tłumy szturmujące zamkowe wzgórze? Tajemniczy strażnicy już w kolejnym pokoleniu strzegący tajemnic III-j Rzeszy tylko czekający, aby zdjąć mnie z parabelki? A może tajne służby pilnie obserwujące każdego ciekawskiego? Nic z tych rzeczy. Spokój, aż w uszach dzwoni. Szybko dotarłem do sztolni numer 1 (tak naprawdę nie wiemy, jaka była ich prawdziwa numeracja):

Obrazek

Zbliżywszy się, stwierdziłem że po staremu jest zasypana po strop (mieszkającym poza Śląskiem jestem winien wyjaśnienie: strop to oczywiście "sufit", spąg to "podłoga", a ocios to "ściana" sztolni):

Obrazek

Udałem się zatem ku sztolni numer 2, gdzie rozpostarła swe rządy Polska Akademia Nauk, osadzając w poniemieckich podziemiach Instytut Geofizyki. Twierdzą oni, że skała, na której stoi zamek Książ, stanowi jednolitą bryłę sięgającą ponad 20 km w głąb skorupy ziemskiej i stanowi jedyne w swoim rodzaju miejsce do pomiarów geofizycznych, a w podziemiach w związku z tym nie wolno nawet pierdnąć, aby nie zakłócić wskazań superczułej aparatury. Oczywiście wszyscy wiemy, że to ściema ;-) W każdym razie wejście wygląda tak:

Obrazek,

jest zabezpieczone solidnymi pancernymi drzwiami i to niejednymi. Czego strzegą, możecie obejrzeć na mojej playliście na JuTubie, bo zwykłych śmiertelników tam nie wpuszczają, co najwyżej do niecałych 100 metrów korytarzy na poziomie tarasów. Ale chyba czegoś więcej niż zainstalowanej w podziemiach prowizory i kilku pecetów... A - zapomniałem - żeby uzmysłowić, gdzie jesteśmy, wrzucam schemat z zaznaczonymi ptaszkiem miejscówkami:

Obrazek

W trakcie rekonesansu okolic Książa mam zamiar obejść całą zamkową skałę, poruszając się w górę, w dół i wzdłuż głębokiego wąwozu, którym toczy swe mętne wody rzeka Pełcznica. Zatem komu w drogę, temu kopa :!: Ruszam w dół w kierunku rzeki. W lesie można się natknąć na niejedną dziwną budowlę z czasów wojny, ta na przykład, nie wiedzieć czemu, jest określana jako "oczyszczalnia ścieków":

Obrazek

Niektóre z budowli, kanałów na zamkowym wzgórzu, pomimo upływu lat, w dalszym ciągu są nie wiedzieć czemu utrzymywane w czystości i konserwowane, ba, z niektórych np. w zimie wydobywa się ciepłe powietrze, chociaż poniemieckie instalacje teoretycznie już dawno nie powinny działać... Tak rozmyślając docieram do Pełcznicy:

Obrazek

Przedzieram się przez zwalone pnie to górą, to dołem. Sprawę utrudniają zarośla i śliskie od deszczu strome zbocze:

Obrazek

Czasem wchodząc wyżej trzeba uważać, aby wycieczka nie skończyła się fatalnym upadkiem:

Obrazek

Niestety, czasem poruszając się górą, czasem brodząc w korycie rzeki, natrafiam na miejsce, gdzie zarośla utrudniają i tak niełatwy marsz, a Pełcznica jest w tym miejscu zbyt głęboka, aby iść po dnie. Z mojego instynktu wynika jednak (bo kompasu ani nawigacji nie posiadałem), że dotarłem na drugą stronę zamkowego wzgórza. Nie ma co - myślę - czeka mnie wspinaczka:

Obrazek

Obrazek

Po pokonaniu skarpy z powyższego zdjęcia widok nadal nie jest zbyt obiecujący:

Obrazek

Wybaczcie, że nie zamieszczam zdjęć z samego podejścia, niestety - są mi potrzebne wszystkie cztery kończyny :lol: Wreszcie jednak docieram do ścieżki okalającej zamkowe mury. Wysoko, co:

Obrazek

Trochę cofam, mając nadzieję na obejrzenie zasypanych sztolni 4 i 5, jednak na stromym zboczu natrafiam na siatkę ogrodzeniową, którą aby pokonać, trzeba by zniszczyć. Nic to, myślę, w takim razie idziemy w kierunku ruin Starego Książa, gdzie nie gościłem od kilku lat. Ruszam, przede mną kawałek drogi górską ścieżką. Po chwili duży zamek zostawiam za sobą:

Obrazek

Ścieżka sama w sobie jest bardzo malownicza. Ciekawe, czy dałoby się ją pokonać motocyklem :?: Oto kilka ujęć:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Duży Zamek coraz dalej za mną:

Obrazek,

a jeszcze trzeba do niego wrócić, bo tam zostawiłem auto. No wreszcie - ponownie zakosami trawersując zbocze wąwozu, docieram do koryta Pełcznicy:

Obrazek

Sporo się tu zmieniło, tablica informacyjna jakby nowsza:

Obrazek,

a początek podejścia zdobią nowe, eleganckie schodki:

Obrazek

Po chwili docieram do ruin starego zamku:

Obrazek

Pokonując niewysokie schodki:

Obrazek,

wkraczam na dziedziniec:

Obrazek

Co znamienne, jak dotąd podczas całej drogi nie spotkałem ANI JEDNEGO turysty, z wyjątkiem biegacza pokonującego w przeciwnym kierunku ścieżkę nad wąwozem, z którym wymieniliśmy przywitanie oraz po staropolsku wspólnie złorzeczyliśmy na padający deszcz :lol: Niemniej, ponieważ właśnie wyszło słońce, nadarza się okazja do zrobienia kilku zdjęć bez niepożądanych osobników i osobniczek w kadrze ;-)

Na dziedzińcu:

Obrazek

Wejście do wieży:

Obrazek

I w wieży:

Obrazek

Widok dużego zamku z punktu widokowego:

Obrazek

Ścieżka powrotna z punktu widokowego do wieży:

Obrazek

Rzut oka w kierunku Wałbrzycha, po lewej widoczne niebieskie budynki Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, po prawej postrzępione szczyty Rybnickiego Grzbietu i Gór Czarnych wchodzących w skład Gór Wałbrzyskich:

Obrazek

Pozostałości dawnego portalu drzwiowego:

Obrazek

Niezwykłe drzewo, które chyba wzięło ślub z pozostałością zamkowych murów:

Obrazek

Obrazek

Jak świadczy "placek" po ognisku, niezamieszkany i opuszczony Stary Książ stanowi doskonałe miejsce na biwak. Boli jednakże pewna ilość pozostawionych w zakamarkach śmieci, których przez grzeczność nie umieszczam w kadrze:

Obrazek

No cóż, jeszcze tylko jeden z elementów nie będących elementem ruin, a mających związek z wojenną przeszłością Starego Książa, być może służąca do wciągania czegoś po zboczu znad doliny Pełcznicy, dokąd prowadzi droga z pobliskiego Lubiechowa:

Obrazek

Jak bowiem głosi stugębna plotka, tudzież literatura z gatunku bardziej fikszyn jak sajens, w Starym Książu hitlerowcy prowadzili badania nad projektem "Die Glocke" (Dzwon) programu Chronos. Urządzenie to, które do pracy wymagało czegoś o nazwie "Serum A" i "Serum B" podczas pracy ponoć emitowało niebieskie światło (słyszeliście o promieniowaniu Czerenkowa?), w jego asyście strzelały żarówki i zatrzymywały się silniki, organizmy żywe zaś wykazywały objawy postaci enzymatycznej choroby popromiennej. Większość naukowców biorących udział w pracach zmarło na skutek oddziaływania "Dzwonu".

Dobra - tyle legend, czas ucieka, wypogodziło się, zatem gońmy do zamku, do stadniny, bo oto od pewnego czasu miałem ochotę na kolejny ekscytujący obiekt. W ponownym pokonaniu wąwozu Pełcznicy nie daję się zatem nikomu wyprzedzić i po kilkudziesięciu minutach kontynuuję podróż drogą 35 w kierunku południowym na Mieroszów/Mezimesti. Nie Czechy są jednak moim kolejnym celem. Wjeżdżam do centrum Wałbrzycha. Niezwykłe miasto, w którym przeszłość miesza się z teraźniejszością. Tu, tam - martwe wieże szybowe nieczynnych kopalni. Gdzieś tam Wałbrzyska Specjalna Strefa Ekonomiczna, która powstała tu ze względu na ogromne strukturalne bezrobocie, a jej filia znajduje się i u mnie, w Opolu. Nieliczni szczęśliwcy pracujący z parę złotych w kolorowych firmach, a po kilka kilometrów dalej - biedaszyby, bo węgiel leży tu niemalże pod powierzchnią. Tu przepiękna galeria Viktoria, a obok nieczynna kopalnia o tej samej nazwie, obok niej koksownia już bez polskiego kapitału. Nietuzinkowe, przepięknie położone, czarne miasto. Czy wiecie, że w Wałbrzychu kręcono takie filmy jak "Sztuczki" czy "Komornik"? Ulice dzielnic Podgórze czy Biały Kamień, na których czas zatrzymał się w latach 80-tych ubiegłego wieku, stanowiły scenografię nie wymagającą dodatkowych działań.

I właśnie Biały Kamień jest moim kolejnym celem. Stara, górnicza, esencjonalna dla Śląska dzielnica, gdzie wydobycie węgla kamiennego rozpoczęto już w połowie XVI wieku, kiedy jeszcze szyby górnicze należały do gmin, do wsi, dziedziców, kmieci, nim po zmianie prawa górniczego zostały przejęte przez państwo, a następnie w wydobycie wkroczył wielki kapitał (mówimy w myślowym skrócie o czasach sprzed i w trakcie przemysłowej rewolucji wieku XIX). Tam właśnie znalazła swe miejsce kopalnia zwana za Niemca "Fuchs". Za pierwszej komuny, po krótkim okresie używania nazwy "Biały Kamień", na pewno słyszeliście niechlubną nazwę "Thorez". Po transformacji zdecydowano jednak o tradycyjnej dla śląskich kopalń, żeńskiej nazwie "Julia", jaką nosi też jeden z dwóch szybów tej kopalni. Oczywiście wówczas również niemal natychmiast, bo w 1990 roku podjęto decyzję "dla której nie było alternatywy" i postawiono "Julię" w stan likwidacji. W 1996 roku ostatni wagonik węgla wyjeżdża na powierzchnię, a w 1998 zostaje zakończony proces likwidacji wyrobisk, co niestety oznacza, że NIE JEST MOŻLIWE odbudowanie kopalni na tym polu górniczym, trzeba założyć nowe pole obok i do starych złóż dotrzeć spod ziemi. Ten sam los spotyka wszystkie co do jednej dolnośląskie kopalnie węgla kamiennego, niektóre pozostałości są eksploatowane do dziś - np. muły ze zbiorników poflotacyjnych - tutaj mocno działa firma z Czech. I coś mi mówi, że czas na kopalnie górnośląskie...

O ile jednak z innych kopalni nie zostaje najczęściej nic poza zalanymi kurzawką wyrobiskami, zakorkowanymi szybami i pozostawionymi na pamiątkę wieżami wyciągowymi, takimi jak Chrobry w Wałbrzychu, Piast w Nowej Rudzie, gdzie urządzono trasę turystyczną, czy Nowy 1 w Słupcu, stanowiący obecnie najwyższą ściankę wspinaczkową w Polsce (zdjęcie po lewej to pole Piast w Nowej Rudzie, po prawej szyb Nowy 1 pola Nowa Ruda Słupiec):

Obrazek Obrazek,

to po kopalni "Julia" zostaje dość sporo: budynki nadszybia, solidne wieże szybowe, budynki dyrekcji, administracji, zakładów mechanicznych czy przeróbki węgla oraz sporo urządzeń które nie zdążyły paść łupem złomiarzy. W związku z tym, że od kilku co najmniej lat na terenie Wałbrzycha przy nieodległym szybie "Jan" funkcjonowało muzeum techniki, całkiem niedawno włodarze Wałbrzycha zdecydowali się zadłużyć po uszy i stworzyć nowy obiekt pod nazwą "Stara Kopalnia. Centrum Nauki i Sztuki.". Ponieważ nowa jednostka zwana też Parkiem Wielokulturowym "Stara Kopalnia" istnieje około roku, nie miałem jeszcze okazji oglądać zaistniałych tam zmian. Mimo, że minęła 17-sta i czas zwiedzania ekspozycji czy podszybia już minął, można wjechać do środka i pospacerować między budynkami. Muszę powiedzieć, że wyj... pardonsik - odstrzelili to niesamowicie. Już wjazd na parking robi doskonałe wrażenie, tym bardziej, że popołudniowe słońce stwarza dobre warunki oświetleniowe, a odwiedzających jest jak na lekarstwo:

Obrazek

Obrazek

Kopalniane pojazdy:

Obrazek

Przy tym kole zamachowym wyglądam jak dziecko:

Obrazek

A przy tym wirniku wentylatora niewiele lepiej ;-):

Obrazek

W końcu spomiędzy budynków wyłania się pierwsza wieża szybowa "Sobótka" (za Niemca "Ida"):

Obrazek

Dlatego też wieżę widokową, w miejscu której jeśli dobrze pamiętam stał jakiś komin, zostawiam za sobą, tym bardziej, że w dni powszednie jest czynna do 16-tej:

Obrazek

Ruszam dalej i moim oczom ukazuje się druga wieża szybowa "Julia" (za Niemca "Julius"):

Obrazek

Do wyrobisk szybu "Sobótka" dałoby się teoretycznie dotrzeć przez Lisią Sztolnię, obecnie śmiertelnie niebezpieczną poprzez stężenie dwutlenku węgla i metanu. Ale kiedyś może wyposażony w aparat tlenowy podjąłbym taką wyprawę... Podchodzę bliżej, oglądając budynki i urządzenia nadszybia. Tu zestaw zegarów maszyn wyciągowych:

Obrazek

Tutaj z kolei odciągi wież szybowych:

Obrazek

Tego typu wieże były typowe od połowy XIX wieku, są zwane wieżami typu "Malakoff-Turm". Przypominają nieco wieże obronne. Lekko zadarłszy aparat zdejmuję wieżę szybu "Julia" w pełnej krasie:

Obrazek

Przechadzam się trochę pomiędzy budynkami nadszybia:

Obrazek

...i pustymi uliczkami kopalni:

Obrazek,

aby rzuciwszy ostatnie dziś, ale mam nadzieję nie ostatnie w ogóle, spojrzenie w kierunku pięknie odmalowanych wież szybowych "Julia" i "Sobótka":

Obrazek,

ruszyć w dalszą drogę. Uczucia są mieszane. Chociaż Stara Kopalnia posiada atrakcyjny wygląd, tak jak i jej pani dyrektor i zespół panów przewodników:

Obrazek Obrazek,

to jednak daje zatrudnienie może setce osób i stanowi wieloletnie obciążenie budżetu niebogatego przecież miasta, gdyż pozyskane unijne środki na całe przedsięwzięcie to tylko DOFINANSOWANIE a nie SFINANSOWANIE remontu. Resztę pieniędzy trzeba było pożyczyć. Chyba wolałbym, aby po staremu widzieć stale obracające się koła maszyn wyciągowych na wieżach szybów, a w kopalni tej i innych pracowało po kilka tysięcy osób, generując jeszcze trzy razy tyle miejsc pracy na powierzchni. Węgiel, surowce, przemysł - to są prawdziwe pieniądze dające znacznie bardziej realny byt, niż wpływy z turystyki. Że wydobycie nieopłacalne? Nie jest to do końca prawda. Oto ostatnio Australijczycy chcą wydobywać węgiel na Dolnym Śląsku (i nie tylko), ba - otrzymali już pierwsze koncesje. Czeska kopalnia "Silesia" na Górnym Śląsku jest rentowna, mimo, że załoga ma się nawet lepiej, niż w kopalniach polskich. A więc to nie sam węgiel czy załogi powodują nierentowność sporej części polskiego górnictwa. Zatem co? Niech zainteresowani tematem odpowiedzą sobie na to pytanie, ale odpowiedzi udzieliła chyba w podsłuchanej rozmowie pani minister Bieńkowska ;-)

Owszem, dolnośląskie kopalnie uchodzą za jedne z najbardziej niebezpiecznych na świecie. Ze względu na położenie w strefie górskiej (tu dopiero można zrozumieć sens słowa "górnik") o budowie zrębowej wydobycie jest utrudnione. Ogromne jest zagrożenie metanowe, jednak największym zabójcą jest tu dwutlenek węgla. Gromadząc się pod ogromnym ciśnieniem w pustkach skalnych albo przedostaje się do wyrobisk "cichaczem", albo w formie wyrzutów zmiatających wszystko na swojej drodze. Jako cięższy od powietrza, wypiera je na wyższe poziomy kopalni, przy wyrzucie wentylacja nie jest w stanie nadążyć z dostarczaniem powietrza. W ten sposób, jeszcze w czasach niemieckich, dochodzi do co najmniej dwóch "hekatomb" w historii górnictwa: w jednej z kopalń wskutek wyrzutu dwutlenku węgla ginie 187 górników, a w kopalni Wacław, koło której przejeżdżaliśmy podczas zlotu w Górach Sowich, w 1930 roku ginie w ten sam sposób 151 górników (wtedy to po 1933 roku tereny kopalni stopniowo przejmuje SS, przekształca w ośrodek zbrojeniowy, a w czasie wojny buduje na jej terenie sławetną "muchołapkę").

Niemniej przy współczesnej technice górniczej, a Polska ma ją rozwiniętą na światowym poziomie, a także postępowi technicznemu w ogóle, wszystkie te zagrożenia są do opanowania znacznie lepiej niż ćwierć wieku temu. Na AGH w Krakowie ostatnio opracowano technologię podziemnego zgazowywania węgla w środowisku metanowym - czyli po wygaszeniu złoża, wystudzeniu i przewietrzeniu wyrobiska jedziemy pod ziemię po gotowy koks. A węgiel jest tu jednym z najlepszych na świecie. Zwłaszcza w kopalniach noworudzkich wydobywany był antracyt - bardzo czysta, koksująca odmiana węgla, którym niech Was ręka boska broni palić w piecu, bo kafle poodpadają. To węgiel dla energetyki. Lepszy od niego jest tylko szungit, stosowany np. w farmacji i elektronice, ale ten przypominający kawałki smoły węgiel jest wydobywany tylko w jednym miejscu na świecie w miejscowości Szunga na Syberii. No i diament, ale tego na poniższych zdjęciach z kopalni "Piast" w Nowej Rudzie z innej wyprawy akurat nie mam :lol: :

Obrazek Obrazek

Złoża węgla kamiennego w zagłębiach wałbrzyskim i noworudzkim, w tym złoża antracytu, są szacowane na ok. 150 lat wydobycia. Tak, że trochę obecny stan kopalni Julia przypomina pięknie odmalowaną królewnę Śnieżkę w kryształowej trumnie po spożyciu zatrutego jabłka. Otoczoną przez zasmuconych krasnoludków pracujących po Lidlach i Biedrach. Zawód górnika, choć trudny i niebezpieczny, jest jednak niesłychanie satysfakcjonujący, a gwarkowie stanowią dumną brać nie gorszą niż motocyklowa. Byliście kiedyś w kopalni? Szacun dla tych ludzi, bo mając okazję za czasów studenckich być W POBLIŻU ściany wydobywczej, do dziś mam kupę w spodniach. Taaak - to całkiem coś innego niż obecnie dostępne w Wałbrzychu zawody... Polska w budowie, czy Polska w ruinie - pytanie pozostawiam bez odpowiedzi.

Tak nieco smętnie rozmyślając, dotarłem do kolejnego i chyba ostatniego, bo zbliża się wieczór, miejsca mojej podróży. To górujący nad Wałbrzychem Chełmiec, stożek wznoszący się na 851 m n.p.m., charakterystyczny dla tego miasta. Pozostawiwszy auto, ruszam pod górę, by po chwili dotrzeć do małego wiaduktu nieczynnej linii kolejowej 291 ze Szczawienka do Meziměstí:

Obrazek

Po co o tym wspominam? Ano szukamy "złotego pociągu" w być może nieistniejący tunelach, a na Śląsku jest tyle linii kolejowych, że nie byłoby problemu z ukryciem takiego składu choćby tutaj w lesie, a potem pod osłoną nocy przejechać do Meziměstí, aby tam zapłacić za wolność żołnierzom generała Pattona. Albo ukryć skład w jednym z kilku tuneli za Wałbrzychem, gdzie można byłoby go przeładować na inne wagony czy ciężarówki. Takie tunele możecie pooglądać na moim profilu w Panoramio.

Dziś na linii 291 nie ma już torów, bo co niby można by nią przewozić? Za czasów motocyklowych ze dwa razy z tego faktu skorzystałem, bo nawierzchnia jest bardzo dobra ::J::

Obrazek

Miałem już okazję wjeżdżać półlegalnie motocyklem na Chełmiec niebieskim szlakiem rowerowym, ale samochodem byłoby trochę za grubo. Czasu zaś mało, niedługo zacznie się ściemniać, a i pogoda znów zaczyna się psuć. Normalnie ruszyłbym dalej drogą widoczną za wiaduktem, ale tym razem zaraz za nim skręcam w lewo decydując się na niebieski Szlak Rajdów Długodystansowych, prowadzący na tak zwaną "krechę" ku szczytowi. Ma on postać jednoosobowej, wydeptanej w rumoszu skalnym i korzeniach drzew ścieżki o dużym nachyleniu, stąd brak zdjęć z przejścia, gdyż znowu potrzebuję wszystkich czterech kończyn, dobrze, że nie nosa, którym można zaryć w ziemię ;-) Droga jest ostra, ale cisnę w tempie. Przed szczytem zaczyna jednak padać. Robi się ślisko, u góry widać mgłę. Rzeczywiście - po wejściu na szczyt:

Obrazek,

okazuje się, że na Chełmca zeszły chmury spowijające puste i zamknięte schronisko z punktem widokowym oraz maszty BTS i RTON:

Obrazek Obrazek

Ledwie widać również milenijny krzyż:

Obrazek

Ponieważ zaczyna grzmieć coraz bliżej (w ogóle muszę powiedzieć, że pomruk burzy był słyszalny przez cały boży dzień, gdzie bym nie był), rzucam ostatnie spojrzenie na wieże:

Obrazek

i tym samym karkołomnym niebieskim szlakiem schodzę na dół. W lesie jest już dość ciemno, jeszcze chwila i byłby prawdziwy problem. Jednak porządny wysiłek fizyczny skutecznie odgonił czarne myśli o przyszłości górnictwa. Spacerujący u podnóża góry starsi państwo z pieskiem, których spotkałem półtorej godziny wcześniej kwitują mój widok słowami: "Pada, grzmi, nie ma co się pchać do góry". Na co ja: "Jak to? Byłem, wszedłem, wracam :-D ". "Rekord świata" - stwierdza starszy pan. Ten rekord mimo znacznego poziomu wytrenowania i tak będzie mnie kosztował lekkie zakwasy mięśni czworogłowych ud następnego dnia. Ale naparzanie było pierwsza klasa :mrgreen: Robię jeszcze fotkę Rybnickiego Grzbietu i Gór Czarnych, tylko z bliższej odległości, niż na jednym z poprzednich zdjęć:

Obrazek

Wyraźnie można wyróżnić na nim Borową, Kozła, Wołowca, Niedźwiadki czy nawet Klasztorzysko. A obracając się za plecy, jak na złość, znów widzę odkryte wieże na Chełmcu:

Obrazek

Ruszam z Białego Kamienia w kierunku innej górniczej dzielnicy - Podgórza. W pewnym momencie orientuję się, że jadę 35-ką prawie sam. No tak, za szybami "Chrobrego" objazd do ul. Niepodległości. Trudno - walimy bezpośrednio na Unisław, nie przejadę pod jednym z wiaduktów linii kolejowej 286... W Unisławiu jest już całkiem ciemno, skręcam w 380. Tu od Rybnicy Leśnej nie ma to znaczenia, bo ciemno tam jest nawet w dzień. Głuszyca, 381 na Kłodzko. Tutaj pada kolejny rekord. Od bułki i kubka mleka na śniadanie nie miałem nic w ustach poza napojem. W związku z tym kupiony naprędce powiększony zestaw Big Mac'a znika w około 6 minut. Walę na Przełęcz Kłodzką rozdzielającą Góry Bardzkie i Złote, DK46. Okrężna to droga z Wałbrzycha, ale to tygrysy lubią najbardziej :mrgreen: Ależ leje od Złotego Stoku :!: Po 23-ciej jestem w Opolu. Fajny rajd, godny motocyklowego, parę niezłych wyzwań, sporo wrażeń. Oby tak dalej. Poniżej zamieszczam jeszcze poglądową mapkę rejonu operacji:

Obrazek
Ostatnio zmieniony pt 18 wrz, 2015 21:35 przez MarekP, łącznie zmieniany 10 razy.
MP
Awatar użytkownika
Artur i Ewa
Posty: 413
Rejestracja: pn 12 mar, 2007 21:07

Nieprzeczytany post autor: Artur i Ewa »

Marek ::dobrypost:: jesteś po prostu ::2ok::
arturo-bb
Awatar użytkownika
Endriusza
Posty: 68
Rejestracja: śr 04 gru, 2013 17:03

Nieprzeczytany post autor: Endriusza »

Podejrzewam, że Marek robi to po prostu złośliwie (swoje posty) :mrgreen: . Nie dosyć jemu, że odrobinę, po lekturze jego wpisów inaczej patrzę na silnik to teraz usilnie wywołuje żal, że tak daleko mieszkam ;-)
Awatar użytkownika
MarekP
Posty: 1524
Rejestracja: śr 12 mar, 2008 10:04

Nieprzeczytany post autor: MarekP »

Jeszcze trochę Starej Kopalni - nie tak dawno i obecnie.
MP
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zakończenie 2011 Góry Sowie”