Napięty program

Moderatorzy: bogdanbc, descomp

Awatar użytkownika
MarekP
Posty: 1524
Rejestracja: śr 12 mar, 2008 10:04

Napięty program

Nieprzeczytany post autor: MarekP »

Na pobudzenie apetytu - spot promujący rejon Gór Sowich :mrgreen:

[ Dodano: Pią 01 Lip, 2011 22:44 ]
Jak napisałem w temacie informacyjnym, w miniony weekend (tj. 24-25-26 czerwca) zdecydowałem się na wykonanie próby, może jeszcze nie generalnej, ale już bardzo wiernie oddajacej nasz pobyt zlotowy w ośrodku Geovita i samych Górach Sowich na planowanym Zakończeniu Sezonu VCP 2011.

Ruszyłem z Opola w piątek około południa. Nie mam daleko, więc pośpiechu nie było. Po drodze zatrzymałem się jeszcze u kolegi szefującego sprzedaży i serwisowi motocykli u zaprzyjaźnionego dealera Hondy w Świdnicy, poprzymierzać dupsko do nowych motocykli. Ponieważ przez większą część drogi lało, posiedziałem u niego ze trzy godzinki, spędzając ten czas na popychaniu pierdół i surfowaniu po internecie. Ruszyłem dalej, jak tylko przestało padać, ale zaraz zaczęło znowu. Ze zdwojoną siłą :mrgreen: Nie wadzi nic - już tylko kilkanaście kilometrów.
Jakoś tak u bram ośrodka przestało padać i nawet wjrzało słońce, toteż zakwaterowawszy się i pozostawiwszy większą część bagaży, pożarłem naprędce przygotowaną obiado-kolację (pieczona golonka kurde miód :-D ) i nieco ciężkawy ruszyłem na wstępny rekonesans, mający dać ostateczne rozstrzygnięcia co do kształtu trasy zlotowej, którą miałem pokonać w sobotę - następnego dnia. I dobrze, że pojechałem, bo jeden ze skrótów, do którego robiłem zlotowe przymiarki, a zawierajacy odcinek nieutwardzony, po bardzo dobrym wstępnym fragmencie gruntówki, doprowadził mnie do miejsca, gdzie jazda na Wiaderku była dużym wyzwaniem. Kontynuowałem ją jednak, bo nawrót byłby bardzo trudny, jeśli nie niemożliwy. Raz byłem na granicy gleby, raz wyjechałem w zielsko z boku drogi. Szkoda. Trzeba będzie zrezygnować z tego skrótu, ale też widokowo jest on fajny głównie w początkowej fazie. Dla podróżujących z uroczymi współpasażerkami odcinek po prostu niebezpieczny, chyba żeby te zeszły z góry na piechotkę i poczekały na dole. Bo coś mi się wydaje, że byłyby szybciej zwłaszcza z uwagi na błoto, jakiego sporo było po całym dniu opadów.
No nic, sposony jak szczur (ze strachu), jadę na następny odcinek wątpliwy, również zawierający pewien kilkukilometrowy """off-roadzik""". Tu powiem Wam droga fajna. Twarda kamienista nawierzchnia, bez piasku, wysadzana charakterystycznym rudawym prekambryjskim gnejsem, jak wiele dróg w okolicy, wydobytym pewnie z... nie powiem skąd ;-) Biegi I-szy - II-gi, poza paroma większymi kałużami właściwie brak krytycznych miejsc. Jak będą dobre warunki, możemy kupą spróbować, bo widoki fajne we wszystkich kierunkach, bezleśny grzbiet - mało stresu, dużo satysfakcji. Warto.
Zatrzymałem się na chwilę na szczycie górki, popatrzyłem na okolicę, w której jak to w górach - piękne słońce i Wielka Sowa z jednej strony, a zza pleców już zasuwa deszczowa nawałnica miotając nieopodal błyskawicę za błyskawicą. Przeciwdeszczówka na grzbiet i w nogi - chciałbym jeszcze przed zmrokiem przetestować 2 miejsca, z których do jednego niejasny był dla mnie dojazd, a w przypadku drugiego przejezdność.
Przez najbliższe kilkanaście kilometrów towarzyszy mi ulewa, ale przed pierwszym z celów deszcz ustaje. Patrzę w nawigację i już wiem, gdzie skręcić, ale za moment droga rozdziela się na trzy możliwości, a każda z nich na kolejne. Labirynt. Teren dawnego... - tajemnica. Jako eksperymentalny szczur szukający żarcia w labiryncie umarłbym z głodu, bo raz po raz wybieram złą drogę. Na jednej z nich mało nie wpadam do wydrążonych co kilkanaście metrów studni... Wreszcie trafiam na odpowiednią ścieżkę i oto - jestem. Kurteczka! Duże! Wokół żywego ducha i cisza. Nie słychać ćwierkania ptaków. Dość dziwne i klimatyczne miejsce nawet dla kogoś kto nic o nim nie wie. Komuś kto zna jego historię, biegają mrówki po plecach. Zawiozę Was tam i opowiem parę słów.
Natomiast nie pojedziemy na pokopalnianą hałdę pod Nową Rudą. Ruszyłem tam zaraz potem. Początek wyglądał obiecująco - wjazd zboczem pod górkę po kamienistej drodze niczym na Kopiec Kościuszki. W dole panorama Nowej Rudy, nieco dalej w promieniach zachodzacego słońca płaski masyw Szczelińca w Górach Stołowych. Góry i górki po horyzont Widok że hej :!: Schody natomiast zaczynaja się, kiedy wjeżdżam na szczyt hałdy - ten jest nieco rozebrany i stanowi rodzaj płaskowyżu, z którego jest pobierane kruszywo w najróżniejszych celach. Prowadzi przez to wszystko droga. Ale jest po deszczu tak śliska i błotnista, że momentalnie zaczyna się Wiaderkowa ekstrema. Ślisko - trochę jadę, trochę podpieram się nogami, przede wszystkim zaś ślizgam się. Koło tylne stale mieli wymieszane z węglowym pyłem błoto, czasami stawia mnie w poprzek drogi. Nie zatrzymywać się, bo inaczej można będzie wykopać sobie dołek, przykryć się gałęziami i poczekać do rana na pomoc, czarny jak górnicy w "Soli Ziemi Czarnej". Bo zaczyna się powoli ściemniać, a ja mimo, że na navi widzę asfaltówkę do której mam dojechać, zaczynam walczyć o każdy metr, bo oto znów teren zaczyna się lekko wznosić. Błoto coraz większe. ABS dawno wyłączył się i jego czerwona kontrolka wymiguje rozpaczliwie stan awaryjny (biedak stale nierówną prędkość kół odczytał jako niesprawność czujnków). I tak jest dobry, bo u mnie czewona kontrolka w pustym łbie przepaliła się już dawno. I wreszcie stało się. Stanąłem w miękkim błocie czającym się pod lustrem wody w wielkiej kałuży. Maź. Jeszcze kilka prób zakręcenia silnikiem, jeszcze trochę pedałowania nogami i motor oprze się silnikiem o błoto, a wtedy kicha. Momentalnie zeskakuję z motocykla w kłęby buchającej spod silnika pary. Półsprzęgło, lekki gaz i powoli wypycham motor z bajora. Po powrocie do ośrodka stwierdzę, że pokrowce deszczowe butów, które miałem na nogach, są w strzępach. Jak tylko wyjeżdżam z największej brei, znowu wskakuję na maszynę, bo tym razem przede mną błotnisty pagóreczek. Nie wierzę, że uda mi się na niego wjechać. Odkręcam gaz, tracę na moment jakiekolwiek panowanie nad sytuacją i... stwierdzam, że na kołach jestem na górze. Bez zatrzymania, ale nie bez problemów zjeżdżam na dół hałdy. Asfalt. Choć dziurawy, mokry od deszczu i zapiaszczony przez ściekające ze zboczy strumienie wody, to dla mnie przyczepny jak tor Monza. Więc daję ognia i odjeżdżam. W ośrodku jestem około 23-tej. Szybko dokonuję korekt na zlotowej trasie, w którą rankiem ruszam. Hałdę obejrzymy sobie przejeżdżając dołem :lol:
.
.
.
.
cdn.

[ Dodano: Czw 11 Sie, 2011 19:35 ]
Reasumując, plany zlotowe na chwilę obecną przedstawiają sie następująco:

Piątek, 16 września 2011:
Doba hotelowa rozpoczyna się o godzinie 14-tej i od tej godziny będę oczekiwał na Uczestników w ośrodku. W trakcie przywitania zostaną przekazane zlotowe koszulki i identyfikatory, potem zaś dokonamy zakwaterowania w przygotowanych pokojach.
Tradycyjnie od godziny 18 rozpocznie się kolacja z dwoma ciepłymi daniami wydawanymi partiami co najmniej do godziny 21-szej. Tradycyjnie posiedzimy przy piwku, zakąsce i sączącej się z głośników muzyczce do późnych godzin nocnych - sala biesiadna jest duża, a jeśli pogoda tego ostatniego letniego weekendu pozwoli - można posiedzieć i na zewnątrz :-)

Sobota, 17 września 2011:
Godzina 7:30 - początek wydawania śniadania
Godzina 9:00 - wyjazd na trasę sobotniej wycieczki
Tym razem, ze względu na to, że Góry Sowie stanowią obszar stosunkowo niewielki, a dodatkowo musiałem zmodyfikować lekko trasę ze względu na brak motocykla, wystarczy, aby mieć paliwa w zbiorniku na ok. 200 km. W rejonie Gór jest kilka stacji, uprasza się zatem, abyśmy nie musieli zatrzymywać się na dotankowywanie w trasie.
Większość dróg w Górach Sowich uniemożliwia jazdę na tak zwaną "zakładkę". Trzeba jechać gęsiego, baczną uwagę zwracając na odstępy, gdyż odcinki proste nie występują. Ruch kołowy jest niewielki, niemniej trzeba zwracać uwagę na samochody, zwłaszcza przy wymijaniu na wąskich drogach. Przydadzą się w miarę dobre klocki hamulcowe i opony. Tamtejsi, a może przyjezdni kierowcy mają paskudny zwyczaj ścinania zakrętów i wynoszenia na nie żwiru - tak że uwaga :!: Odcinki nieutwardzone muszę ograniczyć do minimum, bo rozwaliłbym auto, jednak ze 2 króciutkie będą - jedźcie śmiało - spokojnie pokonywałem te miejsca w deszczu i z kompletem kufrów - tak naprawdę to tylko symulacja dróg gruntowych ;-)

Godzina 9:45 - przyjazd do pierwszego z miejsc widokowych, tutaj postój i sesja fotograficzna w granicach 20 minut.
(być może uda mi się u zarządcy wywalczyć wjazd bezpośrednio na obiekt, jeśli jednak nie, ustawimy motocykle jeden za drugim po obu stronach drogi)
Godzina 10:10 - wyjazd w dalszą drogę - tutaj nie musicie się zanadto szykować, bo przed nami... 10 minut jazdy ;-)
Godzina 10:20 - przybycie do stóp kolejnego z miejsc wartych obejrzenia, pozostawienie motocykli na parkingu i ok. 500 m zdobywania malowniczego wzgórza, na którym czeka obiekt, który będziemy zwiedzać bez przewodnika. Jeśli ktoś nie naje się śniadaniem, może skorzystać z małej restauracyjki, można też zakupić jakiś suwenir w pamiątkarskim. Sądzę jednak, że pochłonie Was pstrykanie zdjęć i podziwianie pięknych widoków. Mamy na to godzinkę z małym haczkiem :-)
(tutaj być może również uda mi się u zarządcy wywalczyć wjazd bezpośrednio na obiekt, czyli te 500 m pokonamy na kołach - oby nie było mokro, bo można wyrżnąć na kamieniach; w każdym razie gdyby motocykle zostawały na dole, trzeba pomyśleć o ich zabezpieczeniu)
Godzina 11:40 - wyjazd w dalszą drogę
Godzina 12:20 - przybycie do kolejnego miejsca zwiedzania - tutaj zwiedzanie jest możliwe wyłącznie z przewodnikiem, a nasze motocyklowe ubrania mocno się przydadzą - miejsce jest ciekawe, jednakże temperatura w niektórych jego zakątkach to ok. 5°C przy wilgotności przekraczającej 90%. Uwaga - motocykle pozostawiamy jak najdalej od środka leśnej drogi, na którą wjedziemy
Godzina 13:45 - ruszamy dalej - tutaj miało być 20 minut jazdy ekstremalnej, ale nie mam motocykla, więc pokonawszy kawałek quasi gruntówki, wjedziemy na wąską dróżkę asfaltową, potem kolejnym odcinkiem mocno nierównym (500 m) dotrzemy do...
Godzina 14:00 - ...kolejnego miejsca zwiedzania, równie, a nawet bardziej wilgotnego niż porzednie ;-) Tutaj musimy podzielić się na dwie grupy, z których jedna zanurzy się w otchłani zwiedzanego miejsca, a druga skonsumuje przewidziany tutaj gorący posiłek. Jeśli pierwszej grupie uda się opuścić zwiedzane miejsce, usiądzie ona do konsumpcji, a grupa pierwsza zostanie wysłana w tajemnicze czeluści. Jeśli nie, uczcimy poległych minutą ciszy, a potem zjemy ich jedzonko i zabierzemy motocykle, aby...
Godzina 15:30 - ...ruszyć w dalszą drogę. I tu miał nastąpić odcinek mega specjalny, ale wiecie - brak maszyny... Jeśli wszystko będzie przebiegać sprawnie, zatrzymamy się dosłownie na 10 minut po drodze w poszukiwaniu latających spodków, jeśli będzie gonił czas, ominę to miejsce, gdyż...
Na godzinę 16:30 - ...musimy zdążyć do ostaniego miejsca zwiedzanego z przewodnikiem, skąd roztacza się wspaniały widok na region, do którego może uda mi się Was zabrać w następnym roku.
Godzina 18:00 - najpóźniej o tej godzinie ruszymy z powrotem do ośrodka, trasą krótką lub dłuższą, zależnie od położenia Słońca, sił i pogody, aby nie później niż o...
Godzinie 19:00 - być w ośrodku i rozpocząć przygotowania do biesiady
Godzina 20:00 - ... - Biesiada

Niedziela, 18 września 2011:
Godzina 8:00-10.00 - Śniadanie
Godzina 11:00 - Pożegnanie Zlotowiczów. Najwytrwalszym zaproponuję zwiedzanie, już indywidualnie płatne, jeszcze jednego miejsca powiązanego tematycznie z sobotnią wycieczką. Miejsce to praktycznie dla każdego z Was jest po drodze do domu.
Godzina 12:00 - Zakończenie doby hotelowej

UWAGA :!:
Zwiedzanie wszystkich miejsc oraz gorący posiłek o 14-tej są zawarte w cenie uczestnictwa.
Mam prośbę, aby w miarę możliwości, tak jak zwykle, przywieźć ze sobą materiały z wypraw motocyklowych oraz muzykę jaka Wam się podoba na wszelkich możliwych nośnikach. Mile widziany również laptop, bo ja nie posiadam.
Ostatnio zmieniony czw 11 sie, 2011 19:01 przez MarekP, łącznie zmieniany 3 razy.
MP
Awatar użytkownika
DarekN
Posty: 1976
Rejestracja: wt 02 sty, 2007 20:23

Nieprzeczytany post autor: DarekN »

A jakiś plik z mapa na ggarmina jest jakby ktos się zgubił ?
Pozdrowienia

Darek
-------------------------
Awatar użytkownika
MarekP
Posty: 1524
Rejestracja: śr 12 mar, 2008 10:04

Nieprzeczytany post autor: MarekP »

Przesyłam w takim razie na mail'a ;-)
MP
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zakończenie 2011 Góry Sowie”